Dlaczego jest kryzys w branży tatuażu? - Sztorm Tattoo
logo
START / BLOG / Dlaczego jest kryzys w branży tatuażu?
showcase image

Dlaczego jest kryzys w branży tatuażu?

Dlaczego jest kryzys w branży tatuażu? Na całym świecie. Podzielę się z Wami moimi wnioskami.

Co ciekawe skyquestt, fortunebusinessisiogts czy cognitivemarketresearch analizowały przyszłość tatuażu i według nich, wciąż będziemy rosnąć. Nie dużo, bo w przeciągu najbliższych 10 lat o około 10%, ale pokazuje to dość stabilną sytuację.

No dobrze, ale jakie objawy tego kryzysu widzę. Podstawowy, na podstawie moich firm i kontaktów z innymi właścicielami salonów tatuażu, to że mamy spadki przychodów od kilku do kilkudziesięciu procent. Marżowość spadła przez wzrost kosztów i zaniżanie cen przez szarą strefę. W efekcie codziennie słyszy się o kimś, kto przestaje tatuować lub zamyka studio.

Jak do tego doszło w Polsce?

Jak do tego doszło w Polsce, choć co ciekawe, dzieje się podobnie w zachodniej Europie, Azji i Ameryce? Łatwiej jest mi pisać o naszym kraju, gdzie z tatuażem jestem związany prawie od samego początku.

Zacznę od tego jak subiektywnie widzę historię. Lata 90-te (wtedy na moim ciele powstały pierwsze tatuaże i byłem na pierwszej, międzynarodowej konwencji tatuażu, a moja żona już pracowała w jednym z nie licznych salonów tatuażu, Joker w Krakowie), to wtedy dopiero narodził się tatuaż w Polsce. Zaczął raczkować. Następnie 2000-2010 to narodziny tatuażu artystycznego. Wtedy pojawiła się większa ilośc wszystkiego: tatuatorów, studiów tatuażu, konwencji, magazynów a siłą napędową dla wszystkich było być lepszymi od, już wtedy zalanej kiepskimi tatuatorami i samymi tatuażami, zachodniej Europy. Bardzo szybko osiągnęliśmy wysoki poziom techniczny a większość tatuatorów  w Polsce chciała mieć własny styl. Spowodowało to, że w latach 2010-2015 osiągnęliśmy fantastyczny poziom techniczny oraz artystyczny. Na ulicach widziało się wiele świetnych tatuaży. Tatuaż wyszedł z podziemia, stał się ogólnie akceptowalny. Wpisał się w main stream i kwitł, kwitł niebotycznie nadrabiając lata rozwoju stracone przez czasy komunizmu, w których był nieakceptowalny.

Wraz z tymi wszystkim wzrostami zaczęło przybywać studiów tatuażu i tatuatorów, by zaspokoić popyt. Już w latach 2018/2019 rozmawialiśmy w branży, że tatuatorów jest za dużo i są za słabej jakości. Ale i tak wszystko jeszcze działało na tyle dobrze, że nikt nie zareagował. Branża rosła.

No i zaczęło się.

No i zaczęło się. Pandemia. Z jednej strony panika, pozamykane studia, chaos informacyjny, znaczna część zeszła „do podziemia”, część pozaklejała okna gazetami w salonach i funkcjonowała dalej, część, jak wielu przedsiębiorców skorzystała z dodruku pieniądza i przetrwała. Mam jednak wrażenie, że wszyscy potraktowali ten czas, dwuletni, jako właśnie kryzys, po którym to już gorzej być nie może. Symptomem, że najgorsze przed nami, był wyraźny wzrost osób chcących się znowu uczyć tatuowania. Młodzi ludzie szukali wolnego, nie zależnego zawodu, który da im poczucie niezależności od wszystkiego, na co nie mają wpływu, jak np. pandemia.

No i wybuchła wojna na Ukrainie. Znowu sytuacja, łagodnie mówiąc, mało komfortowa. Czy ruscy przebiegną się przez naszych sąsiadów i zatrzymają na Warszawie a może Berlinie? Jak to w ogóle możliwe? Na szczęście tak się nie stało ale znaleźliśmy się w sytuacji, w której pojawiło się w naszym kraju kilka milionów gości. Nie trzeba dodawać, że artyści nie są raczej osobami, które chwycą za broń i będą siedzieć w kamaszach w okopie. W dodatku nasiliły się w tym czasie represje na Białorusi i większość młodych, zbuntowanych tatuatorów uciekła, głównie do Polski. 

Szacuję, że do naszej branży, już wtedy wypełnionej pod korek, dołączyło w wyniku wojny około 20%-30% tatuatorów, bo oprócz już tych umiejących tatuować, wielu młodych ludzi ze wschodu, nie mogących znaleźć pracy, zaczęło to robić

Dzięki ogromnej ilości gotówki, jaka znalazła się na rynku po pandemii, 2023r był jeszcze do zniesienia a spadki incydentalne. Za to w 2024r. nowa fala młodzieży już nauczyła się trzymać maszynkę w ręce i na potęgę kaleczyła znajomych i „oszczędnych”. My za to odczuliśmy szok w postaci inflacji. Kolejna fala kosztów i brak możliwości podniesienia cen przez zaniżanie ich w szarej strefie, która się niebotycznie rozrosła. Walka cenowa z konkurencją, która znalazła się w tarapatach. Generalnie, znacząca większość branży tego nie przewidziała i się na to nie przygotowała. Dlatego mamy zamknięcia salonów, które działały od kilkunastu i więcej lat. Obserwowałem również skrajne w drugą stronę projekty, budowane z rozmachem, irracjonalnie skalowane, bez refleksyjne, które pewnie doprowadza do tragedii ludzkich.

Gwoli wyjaśnienia.

Gwoli wyjaśnienia. Branża tatuażu w Polsce, choć bardzo rozbudowana, szeroka i głęboka jest bardzo młoda. Oparta jest głównie o osoby z duszą artysty a nie przedsiębiorców, biznesmenów. Skupiają się oni czasami na analizie swojego postępu i przewidywaniu swojej ścieżki rozwoju (czytaj dobrobytu) a nie analizach biznesowych. 

Dlatego mam nadzieję, że dzięki kryzysowi jaki mamy, z 30 000 tatuatorów w Polsce zostanie około 20 000. Branża nabierze świadomości. Stanie się jeszcze bardziej profesjonalna. I przede wszystkim odejdą z niej ci, którzy trafili do niej tylko i wyłącznie z powodu kasy czy braku pomysłu na siebie. Sytuacja ta obnaży, u kogo tatuaż wychodzi z wewnątrz, z serca, pasji a u kogo z zewnętrznych pobudek. I znowu będzie dobrze!

Tak przy okazji. Sam wiem, jak ogromny progres przeszedłem pod kątem świadomości prowadzenia firmy przez ostatnie dwa lata z bagażem doświadczenia ponad dwudziestoletnim. Widzę także, jaki ma to pozytywny wpływ na działanie Sztormu. My nie znikamy. A inni?

Radosław Błaszczyński – właściciel